ARGENTYNA

Polonia

Pierwsza migracja XIX wieczna za chlebem, głównie migrowali najbiedniejsi chłopi z Galicji i zaboru rosyjskiego.Osiedlali się oni w północnej Argentynie, w prowincji Missiones. Przydzielane emigrantom kilkudziesięciohektarowe działki w dżungli wymagały karczowania. Była to katorżnicza praca. Na wykarczowanych polach zakładali duże plantacje, zazwyczaj yerba mate i herbaty.

Potomkiem pierwszych polskich emigrantów jest Miguel Skowron, jeden z najbogatszych plantatorów w Missiones, kandydat w wyborach na gubernatora prowincji. Jest jednym z największych producentów yerba mate i herbaty w Argentynie. Kilka lat temu nawet w łódzkich sklepach ( m.in. w Centralu) można było kupić yerba mate i herbatę Skowrona.

Kolejna duża fala emigracji przybyła do Argentyny po zakończeniu II wojny światowej, byli to głównie żołnierze z armii generała Andersa, którzy ze względów politycznych nie wrócili do nowej, komunistycznej Polski i wybrali życie na emigracji.

Tak postąpił m.in. Zbyszek Gębarski, który z żoną – Włoszką przybył do Argentyny w 1947 roku. Początkowo osiedlił się w Buenos Aires, a później w Mendozie- dużym mieście położonym u podnóża Andów. Przez wiele lat na budynku sklepu , który prowadził wisiał duży herb Polski – orzeł w koronie i napis Polonia. Zbyszek był przez długi czas szefem Związku Polaków w Mendozie. Zaangażował się w życie polonijne , m.in. Z Jego inicjatywy powstało w Andach polskie schronisko im. druha Marka Gaińskiego, w którym Polacy mają zawsze zapewniony bezpłatny nocleg. Zbyszek Gębarski pomagał też budować polski Dom Pielgrzyma w Rzymie. Za swoją działalność odznaczony był krzyżem zasługi przyznanym przez polski rząd na wychodźstwie w Londynie.

Główne skupisko Polonii znajduje się dziś w stolicy kraju, w Buenos Aires, gdzie Związek Polaków ma swoją okazałą siedzibę z polską restauracją, księgarnią, biblioteką. Prowadzone są tam liczne zajęcia mające na celu przybliżenie polskiej kultury i historii, a dla młodego pokolenia stwarzają możliwości kontaktu z językiem ojczystym ich przodków. Polacy do dziś wydają swoją gazetę Voz de Polonia – Głos Polski.

Na terenia wielkiego Buenos Aires , w dzielnicy Burzaco znajduje się Polski Ośrodek Młodzieżowy, z własnym hotelem, kawiarnią, biblioteką i basenem. Odbywa się tu wiele imprez i spotkań polonijnych m.in.: zloty polskich drużyn harcerskich z całej Argentyny, ale także msze w języku polskim.

 

Buenos Aires

Buenos Aires jest wielkim i bardzo dostojnym miastem, na nas zrobiło na nas tak wielkie wrażenie, że nazwaliśmy je Paryżem Ameryki Łacińskiej.

Stara pokolonialna architektura (Katedra, Casa Rosada czyli Pałac Prezydencki) często sąsiaduje z najbardziej nowoczesnymi wielokondygnacyjnymi budynkami.

Nam Buenos Aires kojarzy sie przede wszystkim z tangiem, tańcem którego korzenie pochodzą z robotniczych dzielnic San Telmo i La Boca. Do dziś w tych rejonach stolicy jest mnóstwo klubów nocnych, w których co wieczór króluje tango. Ściągają w te miejsca turyści z całego świata. Wieczory z tangiem to nie tylko pokazy taneczne ale i wokalne, instrumentalne. Wspaniałe argentyńskie wino i assado (mięso wołowe z rusztu) podawane na kolację przez wytwornych kelnerów dopełniają niecodzienną atmosferę nocy w Buenos Aires. Każdy wieczór klubowy kończy wspólna zabawa wszystkich gości, oczywiście w rytmie tanga.

W ciągu dnia prawie na każdej ulicy La Boca i San Telmo zobaczyć można tango wykonaniu par tańczących na rozłożonych na chodnikach dywanach.

Drugą wielką miłością Buenos Aires jest futbol. Nie sposób ominąć najsłynniejszych stadionów la Boca Juniors i River Place . Poza główną płytą , na której rozgrywane są mecze każdy ze stadionów posiada kilka trenigowych boisk, na których non stop trenują młodzi piłkarze.

Będąc w stolicy Argentyny nie można nie zobaczyć wspaniałego i jednego z najbardziej znanych cmentarzy na świecie – słynnej Recolety. Robi ona wrażenie miasta w mieście. Teren cmentarza jest stosunkowo niewielki, wciśnięty w gęstą, miejską zabudowę, sąsiaduje z parkiem miejskim. Wspaniałe nagrobki, budowle najczęściej z marmuru ozdobione licznymi płaskorzeźbami, rzezbami.

Jest to miejsce powchówku znamienitych obywateli stolicy. Odwiedzających cmentarz jest zawsze bardzo dużo , zarówno miejscowych jak i turystów. Miejscem pielgrzymowania jest grobowiec Evity Peron, przy którym zawsze znjadują się tłumy, a nagrobek przyozdobiony jest kwiatami.

 

Wodospady Iquazu

Jedną z większych atrakcji pogranicza trzech państw : Argentyny, Brazylii i Paragwaju są słynne wodospady na rzece Iquazu. Jest to miejsce powszechnie znane choćby z filmu “Misja”. Olbrzymi teren Parku Narodowego Iquazu obejmuje fragment dziewiczej podzwrotnikowej dżungli oraz zespół kilkudziesięciu wodospadów. Najpotężniejszy z nich zwany zwany Diabelską Gardzielą ma wysokość ok. 70 m. Bez wątpienia są to najpiękniejszechoć nie największe na świecie wodospady. Codziennie odwiedzają je tłumy turystów z całego świata. Jeżeli chce się podziwiać ten cud przyrody w spokoju zwiedzanie trzeba zaplanować na wczesne godziny ranne lub późnym popołudniem. Turystyka w tym regionie jest bardzo skomercjalizowana. Po stronie brazylijskiej wybudowano luksusowy kompleks hotelowy, z okien apartamentów można podziwiać , nie wychodząc na zewnątrz, liczne wodne kaskady. Sposobów na poznanie wodospadów jest mnóstwo, najbardziej uczęszczany jest kilkukilometrowy szlak pieszy. Kilka lat temu wybudowano specjalną kolejkę turystyczną , która podwozi najbardziej leniwych turystów pod największe kaskady. Turyści z bardziej zasobnym portfelem mogą skorzystać z lotów nad wodospadami, w podróż można udać się niewielkim, samolotem, helikopterem bądź balonem.

Organizowane są także specjalne spływy łodziami bądź pontonami, w trakcie takiego rejsu spokojnymi wodami rzeki Iquazu podziwiać można żyjące w nich krokodyle, żółwie. Organizowane są także turystyczne rajdy w dżungli – samochodami ciężarowymi z napędem na wszystkie koła.

Miełem mozliwość podziwiania wodospadów w różnym porach roku, wyglądają one zupełnie inaczej w porze deszczowej, gdy wody w rzece jest bardzo dużo, w porze suchej – mała ilość niesionej przez rzekę wody powoduje, że kaskady są mniejsze. Zawsze jednak w słoneczny dzień nad wodospadami można zobaczyć na niebie ogromną kolorową tęczę.

Zwiedzając wodospady nie brakowało akcentów polonijnych. Jednym z przewodników po parku narodowym jest młodyPolak, któremu tak spodobało się to miejsce, że mieszka tu kilka lat i zarabia na życie oprowadzniem grup turystycznych.

Nocowaliśmy w hoteliku prowadzonym przez panią Evelinę Navarette – polską hrabiankę. Kameralny hotel zapewnia turystom miłą, gościnną atmosferę z niepowtarzalnymi śniadaniami. Były to istne uczty dla podniebienia gości z całego świata. Wspaniałe egzotyczne owoce, świeże soki, domowe ciasta, doskonała brazylijska kawa.

Odwiedziliśmy także największą na świecie hydroelektrownię ITAIPU, wybudowaną na rzece Paranie. Dostarcza ona ok. 80% zapotrzebowania na energię elektryczną w Pargawaju i ok. 25% w Brzylii.

 

Pustynie i góry w pólnocno-zachodniej Argentynie.

Północno-zachodni skrawek Argentyny- prowincje Sala i JuJuy to zupełne odludzie i pustkowie. Niewiele jest tu większych ośrodków miejskich, za to króluje tu dziwicza przyroda i wysokie góry. Klimat jest suchy, są to więc obszary pustynne.

Podziwiamy wspaniałe różnokolorowe, bajecznie wygladające góry w okolicach Cafayate. Kształty skał są bardzo oryginalne, to efekt działalności erozji mechanicznej – unoszone przez wiatr drobne ziarenka piasku rzeźbią skały.

Jedziemy starym, rozklekotanym i zatłoczonym do granic możliwości autobusem do niewielkiej osady San Antonio de los Cobres położonej na wysokości 4000 m n.p.m. Docieramy na miejsce około 1 w nocy. Nie ma czasu , ani ochoty na poszukiwania hotelu. Korzystamy z noclegu w “obiekcie “ przed którym zatrzymał się autobus. Standard mocno turystyczny , dom jest jeszcze w fazie budowy. Przeżywamy więc kolejną przygodę. Nazajutrz chcemy dotrzeć do podnóża pustyni Atacama , aby zobaczyć słynne salary. Jedyna możliwość to wynajęcie samochodu terenowego. Jego właściciel chce aby daleka podróż była dla nas wygodna dlatego na tył picapa ładuje skórzaną kanapę i fotel (meble wyniesione z domu). Jest super. Kilkadziesiąt kilometrów jedziemy z dużą szybkością żwirową drogą , wszyscy jesteśmy maksymalnie zakurzeni. Jednak widoki rekompensują trudy jazdy. W drodze powrotnej zwiedzamy małe, wiejskie cmentarzyki zagubione na odludziu, podziwiamy słynne, olbrzymie wiadukty kolejowe. Dziś kursują nimi tylko pociągi turytyczne , słynny “pociag do nieba” jeździ tylko raz w tygodniu. My mieliśmy pecha , w trakcie naszej eskapady wypadły wybory prezydenckie i kursy pociągu zostały zawieszone.

Po wyczerpującym, pełnym wrażeń dniu zamarzyła się nam dobra kolacja , ale w San Antonio nie ma żadnej knajpy (poza barem śniadaniowym). Skazani jesteśmy na posiłek przygotowany przez właścicielkę naszego “hoteliku”. Nie liczymy na zbyt wiele. Spotyka nas miła niespodzianka – królewski posiłek : kurczak w ziołach natarty cytryną, zupa jazrynowa, pieczone ziemniaki, przystawki, gruszka na deser i aromatyczna herbata. Posiłek zjedliśmy przy starym stole, pięknie nakrytym, na starej (chyba z czasów kolonialnych) zastawie. Zaskoczeniem kolejnym jest cena tego posiłku ……… 1 USD od osoby.

Zostaw Komentarz