Z wizytą na południowoamerykańskich cmentarzach

Wszystkie państwa Ameryki Łacińskiej są w zdecydowanej większości katolickie. Nie oznacza to jednak, że miejsca pochówku zmarłych wyglądają jak cmentarze w Polsce.
Ze względu na odmienność kulturową i różne strefy klimatyczne nekropolie południowoamerykańskie są dla przybysza z Polski ciekawe ze względu na swą odmienność.

Wśród oglądanych cmentarzy w Argentynie, Brazylii, Chile, Peru i Boliwii zauważyć można znaczne ich zróżnicowanie zależne od ukształtowania powierzchni, warunków klimatycznych, stopnia zurbanizowania regionu, zamożności ludzi a także różnic kulturowo-etnicznych.

W wielkich metropoliach jak: Buenos Aires czy Santiago de Chile najbardziej znane cmentarze noszą nazwę Recoleta, zlokalizowane są one blisko śródmieścia, zajmują znaczne powierzchnie i otoczone są wysokimi murami. Zazwyczaj wielkomiejskie cmentarze Ameryki Południowej są odzwierciedleniem dużego zróżnicowania społecznego i finansowego mieszkańców tych metropolii. Na cmentarzach podobnie jak w mieście są “dzielnice” bogaczy, warstw pośrednich oraz biedoty. Teren cmentarza najczęściej podzielony jest na kilka różnych sektorów. Większą część nekropolii zajmują “uliczki” wielokondygnacyjnych ścian bloków z niszami na trumny. Budowle te mają często nawet 10 kondygnacji i są długie na setki metrów. Na nieprzyzwyczajonych do ich widoków przybyszach z dalekiej Polski robi to duże, przygnębiające wrażenie. Po zamurowaniu w takiej niszy trumny rodzina umieszcza na ścianie niewielką płytę nagrobną, którą często dekoruje elementami zdobniczymi. Odwiedzający dekorują kwiatami płyty korzystając z drabiny, im wyżej położona nisza, tym potrzeba wyższej drabiny. W tej części cmentarza roślinność jest bardzo uboga tylko pojedyncze drzewa urozmaicają monotonny i przygnębiający widok murowanych ścian.

Inaczej wyglądają sektory najbogatsze, potężne grobowce – kaplice ze szlachetnych materiałów (marmury w różnych odcieniach) nierzadko ozdobione barwnymi witrażami, rzeźbami i płaskorzeźbami. Stoją one przy eleganckich wybrukowanych kostką alejkach. Czasami grobowce takie otoczone są solidnym obmurowaniem, w tym wypadku aby złożyć na nich kwiaty, należy otworzyć potężne, ładnie zdobione , metalowe wrota. W tych sektorach znajdują się grobowce najbardziej znamienitych rodzin, np. w Buenos Aires symboliczny grobowiec Evity Peron. Jest on licznie odwiedzany przez Argentyńczyków oraz gości z zagranicy. Sektor taki ma charakterystyczny układ przestrzenny, alejki przecinają się ze sobą podobnie jak w miastach pod kątem prostym, co przy wysokich, potężnych budowlach sięgających do 4 m wysokości sprawia wrażenie wielkomiejskiej bogatej dzielnicy. W niektórych alejach posadzono dużo ozdobnych drzew i krzewów, inne pozbawione są roślinności.
Na takich cmentarzach nie brakuje też tradycyjnych – w naszym rozumieniu mogił. Usypane z ziemi groby przyozdabiane są kwiatami i zielonymi pnączami. Wizyta na Recolecie w Święto Zmarłych robi wrażenie na Europejczyku. W Ameryce Południowej 1 listopada to początek lata, temperatura powietrza 25 – 30 o C. Jest ciepło, słonecznie, więc Święto Zmarłych jest “letnim festynem”. Przed cmentarzem kramy z kwiatami, upominkami, jedzeniem. Pierwszą możliwość zakupu bukietów kwiatów przygotowanych do położenia na grobach, mamy już jadąc autobusem miejskim w kierunku Recolety. Na każdym przystanku wsiadają do niego młodzi roześmiani handlarze. W obrębie murów cmentarnych drobni sprzedawcy także oferują swe towary. Ludzie odwiedzający groby ubrani są bardzo różnorodnie – od garniturów i garsonek po krótkie spodenki i spódniczki mini . Twarze pogodne, roześmiane, głośne rozmowy – atmosfera rodzinnych spotkań. Podobnie jak u nas okazja do rozmów z dawno niespotykanymi krewnymi i znajomymi.

Mogiły, grobowce, tablice ozdobione są różnokolorowym kwieciem, są tu eleganckie wiązanki jak i bukiety polnych kwiatów . Brak zupełnie zniczy, świec – zapalona przez nas lampka pod krzyżem na Recolecie w Santiago wzbudza duże zainteresowanie. Nas szokują groby dziecięce – oprócz kwiatów są tu kolorowe maskotki i pluszowe zabawki.

Zupełnie inaczej wyglądają małe, wiejskie cmentarze zazwyczaj z jedną bramą wejściową otoczone wysokim murem z kamienia lub suszonej na słońcu cegły. Zazwyczaj wszystkie mogiły są do siebie podobne – niewielkie kopce z ziemi, w których tkwią drewniane, lub metalowe krzyże. Często groby te są ledwo widoczne, gdyż wiatr wywiał z nich większość piasku i mogiła uległa spłaszczeniu. Rzadziej zdarza się grobowiec z kamienia lub wypalonej gliny.

W zapomnianej przez Boga i ludzi wiosce Cabanaconde położonej wysoko w Andach Peruwiańskich – 3200 m. npm., do której energia elektryczna dociera tylko przez kilka godzin oglądamy kolejny cmentarz. Podobny jest do innych małych nekropolii, różni się od nich jedynie próbą wprowadzenia znanych z dużych miast ścian – bloków z głębokimi niszami na trumny, tylko skala nie ta co w Buenos Aires czy Santiago. Budowle te mają zaledwie dwa, trzy “piętra”. Na horyzoncie potężne stożki wulkaniczne oraz wspaniałe szczyty andyjskie, poniżej zaś najgłębszy na świecie kanion rzeki Colca odkryty w latach 80 – tych przez Polaków. Czasami na niebie , wysoko nad mogiłami ujrzeć można samotną , potężną sylwetkę kondora.

Inny mały cmentarz indiański odwiedzamy w San Pedro de Atacama znajduje się on w samym sercu najbardziej suchej pustyni na świecie Atacamy. Cmentarz ogrodzony jest wysokim glinianym murem, znajdują się tu różnorodne mogiły są tradycyjne, zbliżone do polskich kamienne pomniki, biedne groby usypane z szaro-rudej ziemi, z różnokolorowymi krzyżami, a także duże rodzinne grobowce zbudowane z wysuszonej i wypalonej gliny umocnione od góry rzędami równo ułożonych niewielkich, wygładzonych przez wiatr i piasek kamieni. Nie ma tu oczywiści, ze względu na klimat, naturalnych kwiatów, zastępują je kwiaty sztuczne. Za to za ogrodzeniem na horyzoncie wspaniałe wysokie na ponad 6000 m. n.p.m. ośnieżone stożki czynnych wulkanów, odnosi się wrażenie, że bliżej stąd do nieba. Nie opodal cmentarza znajduje się gmach nowo wybudowanego muzeum, w którym można podziwiać m.in. jedne z najstarszych na świecie mumii. Zachowały się one w doskonałym stanie dzięki sprzyjającemu, bardzo suchemu klimatowi. Mumie pierwotnych mieszkańców Atacamy liczą około 7800 lat, czyli są starsze od egipskich o 4000 lat!!! Zmumifikowane ciała znajdują się w potężnych urnach, ułożone w pozycji embrionalnej. Pozycja taka związana jest z pierwotnymi wierzeniami Indian , według których człowiek miał narodzić się ponownie w nowym świecie.

Jeszcze bardziej przygnębiający wygląd mają cmentarze w Poconochile i w okolicach San Antonio de los Cabres małych wioskach położonych na obrzeżach Atacamy. Klimat jest tu wyjątkowo suchy, opady należą do rzadkości, to wpływ zimnego Prądu Peruwiańskiego. Mogiły są tu usypane z piaszczystej ziemi przyozdobione drewnianymi lub metalowymi krzyżami. Brak jakichkolwiek kwiatów i roślinności, z czasem groby tracą swój charakterystyczny kształt, to wiatr unosząc suche, drobne cząstki piasku coraz bardziej je spłaszcza.

Cmentarze w Ameryce Południowej bardzo rzadko są odwiedzane przez rodziny zmarłych. Nie ma zwyczaju przynoszenia kwiatów, zapalania zniczy. Natomiast w Dniu Wszystkich Świętych nekropolie w dużych aglomeracjach odwiedzane są tłumnie przez najbliższych.

Zupełnie inne odczucia towarzyszą wizycie na jednym z większych cmentarzy kontynentu w Yungay.Jedno z najpiękniejszych miejsc w Peru to dolina rzeki Santa wraz z najwyższym szczytem w kraju Huascaran, którego kulminacja sięga 6768 m n.p.m. Miejsce to ze względu na swoje piękno i odmienność krajobrazową nazywane jest przez tubylców „peruwiańską Szwajcarią”. Znajduje się tu 27 szczytów z wierzchołkami sięgającymi powyżej 6.000 m n.p.m. Z ich stoków spływa około 30 lodowców, a w pięknie wyrzeźbionych przez lodowce ukształtnych dolinach znajduje się ponad 100 wspaniałych śródgórskich jezior. Przybywa tu wielu turystów, którzy chcą poznać piękno uroczych i dzikich jeszcze peruwiańskich gór. Nie ma tu schronisk wysokogórskich, a wędrowcy chcący spenetrować góry korzystają z noclegów w namiotach. Każda taka grupa ma do dyspozycji przewodnika, muły które transportują całość bagażu. Towarzyszą im zawsze specjalnie wyszkoleni poganiacze mułów.

Najbardziej popularna trasa trekingowa prowadzi z Yungay poprzez jezioro Llanganco do Santa Cruz. Przejście jej zajmuje około 4 – 5 dni. Rzeka Santa rozdziela masyw Cordillery na dwie części , leżące w dwóch różnych strefach klimatycznych: Cordilliera Negra i Cordilliera Blanca . Główne różnice pomiędzy obu pasmami, widoczne są już na pierwszy rzut oka.

Cordilliera Negra (Czarna) jest niższa, zbudowana z ciemnych skał bazaltowych, z bardzo skąpą roślinnością. Docierają tu suche masy powietrza z nad Oceanu Spokojnego , opady są niewielkie w związku z tym brakuje warunków dla powstawania lodowców górskich. Cordilliera Blanca (Biała) jest znacznie wyższa, to właśnie w niej znajduje się najwyższy szczyt Peru Huascaran, zbudowana jest ona głównie z jasnych skał osadowych, którym to m.in. pasmo zawdzięcza swoją nazwę. Wyższe szczyty pokryte są wiecznymi śniegami
i lodowcami. Związane jest to z wysokością pasma, a także z jego położeniem . Docierają tu wilgotne masy powietrza z nad Oceanu Atlantyckiego. Najwyższe szczyty pasma stanowią barierę , wobec tego występują tu duże opady, które przyczyniają się do rozwoju bujnej roślinności i powstania wielu dużych lodowców górskich. Granica wiecznych śniegów przebiega mniej więcej na wysokości 4500 – 5000 m n.p.m. W ostatnich latach klimat ociepla się, jest to efekt wpływu „EL NIÑO”, powoduje to kurczenie się powierzchni lodowców i podnoszenie się granicy wiecznych śniegów.

To właśnie jeden z największych lodowców był przyczyną wielkiej tragedii jaka rozegrała się tu 31 maja 1970 roku. Rejon ten nawiedziło olbrzymie trzęsienie ziemi, spowodowało ono m.in. oderwanie się wielkich bloków skalnych ze szczytowych partii Huascaranu, pociągnęły one za sobą masy lodu i śniegu. Ta śnieżno – kamienna lawina wpadła do dużego lodowcowego jeziora Llanganco, które wystąpiło z brzegów. Wody jego wraz z niesionym materiałem skalnym i lodowym zalały i zasypały w ciągu 3 minut całe Yungay liczące około 25 tys. mieszkańców. Lawina schodziła z niesamowitą siłą i szybkością , przekraczała ona 300 km / godz. Zginęli wszyscy jego mieszkańcy. Miasto zostało zalane i zasypane grubą warstwą skał, bloków skalnych oraz błotno – lodowcową lawiną. Nie ocalał żaden budynek. Czoło lawiny zatrzymało się na pobliskim wzgórzu, gdzie ulokowany był miejski cmentarz. Lawina zasypała dwa najniżej położone poziomy grobów. Dziś ten olbrzymi cmentarz wraz z górującym nad nim potężnym posągiem Chrystusa błogosławiącym dawnemu Yungay robi niesamowite wrażenie i potęguje jeszcze bardziej pamięć o tragedii, która tu się rozegrała. W trakcie tego trzęsienia ziemi, nazywanego tu terremoto , w całym regionie zginęło około 70 tys. ludzi.

Yungay dzięki inicjatywie tutejszych władz, a także dzięki międzynarodowej pomocy został odbudowany, zlokalizowano go kilka kilometrów od dawnego miasta. Jest on dużo mniejszy od starego Yungay, nie tak ładnie położony i przez turystów jest niezauważany. Ci odwiedzają Campo Santo na miejscu starego Yungay, jest to „żelazny punkt” programu każdej, nawet najmniejszej grupy turystycznej. Wstęp do tego miasta – cmentarza jest płatny, bilet kosztuje 2 USD. Na miejscu tragedii zasadzono krzewy róż, wśród których „wyrosły” pamiątkowe krzyże..

Pomnikami tragedii stały się : zgnieciony zlepek wraków autobusu i kilku samochodów a także przewrócone fragmenty potężnych żelbetonowych wież dawnej katedry stojącej w centralnym miejscu miasta na Plaza de Armas. W miejscu gdzie stała świątynia dzisiaj stoi replika frontonu budowli. Jednymi świadkami tamtych odległych wydarzeń są dziś cztery palmy, które rosły w cieniu dawnej katedry i dzięki temu ocalały. Mają upalone, zniszczone korony, ale ciągle rosną, cieszą się życiem i starają się świadczyć o minionej świetności Yungay oraz o rozmiarze tragedii jaka się tu rozegrała.

 

Tekst: Admin

 

 

Zostaw Komentarz