Siwe włosy i pieluchy nie przeszkadzają – czyli brazylijski karnawał
Wielokrotnie byłem już w Ameryce Południowej, ale nigdy nie w porze karnawału. Tym razem będzie inaczej. Podróż tak zaplanowałem, aby na ostatnie jego dni dotrzeć do Brazylii, kraju gdzie ludzie potrafią bawić się najlepiej na świecie. To tu odbywają się najsłynniejsze na świecie pokazy i parady karnawałowe. Mają one długą tradycję.Znane są od ponad 100 lat, już pod koniec XIX wieku organizowane były pierwsze bale maskowe i uliczne zabawy . Najbardziej znane, pokazywane w telewizjach całego świata, na które ściągają turyści z całego świata odbywają się na sambodromach w Rio de Janeiro, San Salwadorze i Sao Paulo. Są to bardzo ważne dla każdego Brazylijczyka miejsca. Budowali je najlepsi brazylijscy architekci. Sambodrom w Rio de Janeiro jest dziełem najbardziej genialnego architekta tego kraju Oscara Niemeyera, który zmarł w grudniu ubiegłego roku, w wieku 105 lat.
Gdy przylatuję do Sao Paulo kilka dni przed zakończeniem karnawału, nie poznaję miasta. Jest odmienione, na głównych ulicach największej na kontynencie metropolii, którą zamieszkuje około 18 milionów mieszkańców, z dala od sambodromu panują niespotykane tu na co dzień pustki. Ludzi na ulicach mniej, łatwiej można złapać taksówkę, sklepy, biura, banki nieczynne. Przez kilka najbliższych dni nie będę miał możliwości wymiany pieniędzy. Jeżeli czynne są sklepy, to takie które sprzedają akcesoria przydatne podczas parad karnawałowych: stroje, maski, różnorodne nakrycia głowy, konfetti, kolorowe spraye. Brazylijczycy w ostatnich dniach karnawału nie chodzą do pracy, zamknięte są szkoły, uczelnie a nawet zawieszone są rozgrywki sportowe. Wszyscy myślą tylko o jednym, jak świętować , bawić się te wyjątkowo radosne dni. Ceny usług związanych z obsługą ruch turystycznego poszły do góry, wszak to żniwa dla hotelarzy, restauratorów, a zabawy karnawałowe trwają tak krótko. Zaledwie 5 – 6 dni. Do Brazylii w tym okresie zjeżdża cały świat. Bilety lotnicze drożeją często nawet o 40%, ale i tak trudno dokonać ich rezerwacji.
Cały kraj ogarnia karnawałowe szaleństwo, wszyscy tłoczą się w okolicach sambodromu, pragnąc ujrzeć jak najwięcej występów kolejnych szkół samby. W Sao Paulo prezentuje się ich kilkadziesiąt, należą do różnych klas, lig. Dla występujących zespołów i dla publiczności jest to doskonała zabawa, ale nie tylko. Szkoły samby zaciekle ze sobą walczą, zależy im na zdobyciu uznania publiczności, sławy. Ten kto wygra, awansuje do wyższej klasy, o tym z wielkim podziwem będzie się mówić cały następny rok. Szkoły tańca walczą też o wielkie pieniądze, potrzebne do kolejnych przygotowań. Bo przecież, gdy w środę popielcową nad ranem skończy się tegoroczny pokaz już trzeba myśleć o następnym roku. Nazajutrz rozpoczną się przygotowania do przyszłorocznego karnawału. Trzeba opracować nowe układy taneczne, choreografię, stroje, oprawę muzyczną….. Pieniędzy potrzeba dużo bo szkoły są bardzo liczne, występuje w nich od kilkudziesięciu do kilkuset osób.
Lubię Brazylię z wielu względów, jednym z nich jest radość życia mieszkańców. Potrafią się bawić i radować jak nikt na świecie. Do szczęścia nie potrzeba im wiele, wystarczy pogodne niebo, słońce, dobry klimat, smaczne owoce, przyjazna dusza obok. Nie dostrzegam tu oznak jakiejkolwiek dyskryminacji, rasizmu. Na ulicach, w te karnawałowe dni, bawią się małe dzieci, młodzież, dorośli oraz wiekowi staruszkowie. Ani siwe włosy, ani pieluchy nie przeszkadzają w dobrej zabawie. Takiej różnorodności etnicznej nie spotyka się nigdzie na świecie, obok siebie: Biali, Indianie, Murzyni, Metysi, Mulaci, Zambos. Brazylijczycy tak mocno zróżnicowani etnicznie to dla mnie najpiękniejsi ludzie na świecie.
W Sao Paulo pragnę zobaczyć prawdziwą, autentyczną paradę karnawałową, taką w której bawią się autochtoni. Jest ona przez nich organizowana dla siebie i swoich sąsiadów, nie zaś dla turystów. Tu nie płaci się setek UDS, za bilety wstępu, jak na sambodromie. Tu czuje się autentyczność wspólnej zabawy. Wybieram się do niewielkiej, niezbyt zamożnej dzielnicy Bixiga, zamieszkałej głównie przez ludność pochodzenia włoskiego. Każda dzielnica miasta ma ambicje organizacji własnego pochodu karnawałowego. Przygotowania do tej parady trwają od samego rana. Słychać uliczne orkiestry grające skoczną, radosną muzykę, która zmusza nogi do tańca. Na ulicach widać barwne, rozbawione tłumy. Jedni tańczą, drudzy grają na różnych instrumentach. Na bębenkach wybijają skoczne rytmy, ktoś przymierza nowy strój karnawałowy, młodzież rzuca konfetti, posypuje przechodniów kolorowym sprayem. Wiele osób roznegliżowanych, wszak to środek brazylijskiego lata. Kończą się długie letnie wakacje. Główni organizatorzy rozrywani są przez miejscowe media, udzielają wywiadów dla prasy, radia, stacji telewizyjnych. Ekipy filmowe kręcą filmy.
Około godziny 14. na ulice wyrusza barwny tłum jej mieszkańców, prowadzony przez tancerzy najstarszej i najlepszej w dzielnicy szkół samby. Szkoła Bixinga powstała 17 lutego 1947 roku, czyli wczoraj świętowała 65-lecie. Na czele takiego pochodu idzie dumny, jak paw, właściciel szkoły niosący jej sztandar, a obok niego główna tancerka. Za nimi jedzie duży ciężarowy samochód, na pace którego zamontowane są potężne głośniki, z których płynie taneczna muzyka. A dalej z tyłu podąża barwny, kolorowy, rozbawiony i roztańczony korowód. Tu nikt nie pozostaje obojętny, wszyscy na swój sposób włączają się do wspólnej zabawy. Stroje nie są już tak bajecznie kolorowe i bogate jak na samodromach, ale też robią wrażenie. Wielka różnorodność pomysłów, każdy stara się wyróżnić w tłumie. Kobiety przebierają się za mężczyzn, mężczyźni za kobiety. Na twarzach ludzi widać dużo masek diabłów, jest Zorro, kilku Neptunów z charakterystycznymi trójzębami. Tańczący są jak z gumy, wydaje się, że pozbawieni są kości, ruchy ich są niesamowicie płynne, kocie. Doskonale czują rytm, są muzykalni, rozśpiewani, gibcy, a jak kręcą biodrami, potrząsają biustami i pośladkami. Taniec mają przekazany w genach. Najlepsi w tej sztuce są czarnoskórzy tancerze. W niebo strzelają kolorowe race i petardy. Tysiące ludzi idących w paradzie wpadają w trans. Nie brakuje rodziców z kilkumiesięcznymi pociechami . Rozbawione, często przebrane dzieci czule wtulają się w ramiona ojców. Wśród bawiącego się tłumu przeciskają się uliczni sprzedawcy oferujący pianki w sprayu, fajerwerki, lody, napoje chłodzące. Dla mnie zaskoczenie, ludzi bawią się bez alkoholu. To niepisany zwyczaj małych, dzielnicowych korowodów, że ich uczestnicy nie spożywają napojów wyskokowych. Duża życzliwość uczestników korowodu dla mnie i innych bardzo nielicznych turystów. Ustępują nam miejsca, abyśmy mogli wykonać lepsze zdjęcie. Uważają przy tym żeby pianką sprayu nie chlapnąć w obiektyw aparatu czy kamery. Proponują naukę tańca, wspólną dobrą zabawę. Chętnie pozują do zdjęć, proszą o wspólną fotografię. Pytają czy nam się podoba, czy czujemy tę niesamowitą atmosferę, czy u nas w kraju podobnie wygląda zakończenie karnawału. W pewnym momencie zapominam, że to Brazylia, gdzie trzeba uważać na kieszonkowców, na amatorów sprzętu fotograficznego.
Na chodnikach stoją tłumy gapiów, którzy później chętnie dołączają do parady. W uchylonych oknach domów uśmiechnięci, radośni starsi mieszkańcy dzielnicy pozdrawiają rozbawiony pochód. W ich rękach tkwią narodowe flagi. Taniec, zabawa i radość rozlewają się po całej dzielnicy, zaglądają nawet do małych ulic, do skwerów, parków. W restauracjach, pubach i kawiarniach tłumy. Władze dzielnicy zadbały o porządek i bezpieczeństwo w trakcie zabawy. Na ulicach widać kilka specjalnie przygotowanych karetek pogotowia, na burtach mają napisy CARNAVAL 2012 servico medico. A w zaułkach dyskretnie kryją się stróże prawa. Na szczęście nie widziałem, aby służby te musiały wkraczać do akcji. Radosna atmosfera udziela się wszystkim, wszak to już piąty dzień ulicznych zabaw i wszyscy szykują się pomału do zakończenia karnawału. Dla mnie, obserwatora tego niesamowitego wydarzenia jest to niezapomniana uczta dla uszu, oczu i duszy. Cieszę się, że dane było mi przeżyć takie radosne, szczęśliwe chwile.
Po zakończeniu parady ludzie zasiadają przed telewizorami, aby obejrzeć jak inni bawili się w swoich dzielnicach, sprawdzić jakie są wyniki występów zespołów na sambodromie w : Sao Paulo, Rio, Salwadorze…. We wszystkich brazylijskich kanałach telewizyjnych w tych dniach króluje samba, inne sprawy są nieważne. Brazylijczycy wrócą do nich, jak się skończy karnawał. Teraz w całym kraju niepodzielnie panuje zabawa, uśmiech, radość życia. To naprawdę piękny dla mnie kraj, wspaniali ludzie. Warto, choć raz w życiu, w tych dniach bawić się razem z Brazylijczykam
A po karnawale życie wraca do normy, a ja mam możliwość zaliczenia kolejnej brazylijskiej atrakcji, o której również marzyłem od lat. Idę na mecz piłki nożnej, mistrza kraju – Corintians Sao Paulo. Jak się później okazało najlepszej klubowej drużyny na świecie, która w grudniu ubiegłego roku w Jokohamie pokonała w finale londyńską Chelsea i zdobyła Klubowe Mistrzostwo Świata.
Zdjęcia i tekst: Admin
0